Serwisy streamingowe takie jak Spotify czy Tidal są obecnie jednym z popularniejszych sposobów na słuchanie muzyki w sieci. Obie usługi rosną coraz bardziej w siłę i oferują różne doświadczenia oraz katalogi, wśród których możemy przebierać. Spotify i Tidal różnią się od siebie także ceną, którą przychodzi zapłacić za abonament. Wiadomo, że każda złotówka miesięcznie to i tak taniej, niż kupno płyty swojego ulubionego artysty, jednak po kilku miesiącach korzystania z tych dwóch serwisów na przemian, w końcu widać wady i zalety obu rozwiązań. Komu więc warto zostawić swoją kasę? Pójść za tłumem i wybrać Spotify czy może rozpychający się coraz bardziej Tidal?
Wygląd i nawigacja
Spotify zostało skonstruowane w taki sposób, aby każdy mógł po kilku minutach od razu „wiedzieć o co chodzi”. Sama aplikacja, szczególnie ta przeznaczona na komputery, jest oparta o prosty interfejs, który nie roztacza przed sobą żadnej aury tajemniczości. Widać czego słuchają nasi znajomi, po lewej stronie znajdziemy swoje zapisane playlisty, a także zakładki, które pozwolą nam odkrywać muzykę i słuchać innych list stworzonych przez użytkowników czy twórców programu.
Ustawień nie ma za wiele, jednak jest tu wszystko czego potrzebujemy: ustawianie katalogu docelowego dla naszych plików muzycznych na dysku, streaming w wyższej jakości czy chociażby możliwość wskazania urządzenia, za pomocą którego będziemy sterować programem z dala od komputera czy telefonu. Spotify samo dba o aktualizowanie się, więc zawsze jest na bieżąco.
Jeżeli dużo korzystaliście ze Spotify, to z Tidalem nie będziecie mieć żadnego problemu: nie oznacza to oczywiście, że nie ma tutaj różnic. Są one jednak na tyle minimalne, że wystarczy tylko chwila przyzwyczajenia i wszystko będzie w porządku. Na głównej stronie podejrzycie nowości, polecane utwory oraz wideo a także wyszukiwarkę.
Pod względem opcji, Tidal jest jeszcze bardziej ubogi niż Spotify, jednak ma nad nim znaczącą przewagę: muzyki w jakości Hi-Fi (tak jak prosto z płyty CD), da się słuchać również z wersji przeglądarkowej, niezależnie od tego, gdzie jesteśmy oraz z jakiego sprzętu korzystamy. To genialne rozwiązanie ułatwiające zadanie, kiedy nie korzystamy ze swojego sprzętu. Tidal, podobnie jak Spotify aktualizuje się samodzielnie i zawsze zapyta Was o zgodę na instalację poprawek i nowszej wersji programu.
Jakość dźwięku – Spotify vs Tidal
To właściwie sedno sprawy i jedna z najważniejszych rzeczy, na którą warto zwrócić uwagę podczas wyboru Spotify lub Tidala. Serwisy streamingowe borykają się z problemami dotyczącymi jakości odtwarzanej muzyki, jednak z miesiąca na miesiąc jest faktycznie coraz lepiej i coraz mniej można im zarzucić pod tym kątem. Spotify w wersji darmowej odtwarza muzykę poprzez zastosowanie kodeku Ogg Vorbis w jakości 160 kb/s. Od razu słychać, że to nie to czego szukamy – kawałki są nieco spłaszczone i słychać, że kompresja ucina niektóre częstotliwości nie wyciągając z nich dostatecznej energii i właściwego brzmienia. W wersji Premium, czyli tej, która wymaga abonamentu, Spotify pokazuje na co je stać, jednak jest tu jeszcze daleko do perfekcji.
Wyższa wersja używa kodeku Vorbis, jednak robi to z jakością 320 kb/s, a więc standardowej „empetrójki”, jakich wiele w sieci. Okazuje się jednak, że w tym wypadku jest dużo lepiej: o dziwo niektóre płyty zgrane do bezstratnego FLAC (przynajmniej te z mojej biblioteki) brzmią bardzo podobnie i ciężko wyczuć między nimi różnicę. Spotify Premium oferuje jakość zadowalającą w swojej cenie: nie ma tutaj fajerwerków, ale też twórcy nie mają się czego wstydzić. Muzyka spokojnie nada się na domowy sprzęt hi-fi lub bardziej budżetowe rozwiązania. Dopiero lepszej jakości słuchawki pokażą kilka niedociągnięć, które ewidentnie są winą kompresji. Jeżeli więc słuchacie muzyki w biurze lub w domu podczas pracy czy innych zajęć i nie skupiacie się na niej w 100-procentach, wtedy Spotify Premium powinno spokojnie wystarczyć i dać to, czego potrzebujecie.
W przypadku Tidala, do wyboru pozostaje kilka opcji. Po pierwsze i najważniejsze, w odróżnieniu od Spotify, Tidal nie daje możliwości wyboru darmowego słuchania przerywanego reklamami – możemy przez 30 dni wykorzystać okres próbny i sprawdzić, co dokładnie potrafi ta platforma. Pierwsza z płatnych możliwości, to Tidal Premium, czyli opcja oferująca muzykę w standardzie mp3 przy wykorzystaniu kodeka AAC 320kb/s dla komputera i wersji przeglądarkowej oraz 96 kb/s dla wersji mobilnej (ma to pozwolić na mniejsze zużycie pakietu). Osobiście postanowiłem jednak wybrać pakiet Hi-Fi, czyli najwyższy z możliwych, aby zobaczyć czym dokładnie może pochwalić się Tidal pod względem jakości oraz tak bardzo promowanego przez serwis strumieniowania w standardzie FLAC. Tu mamy do czynienia już z plikami stworzonymi w jakości 44,1 kHz i 16-bitach, czyli niemalże identycznie, jakbyśmy słuchali muzyki z płyty CD.
Po kilku minutach przesiadki ze Spotify, jestem w stanie wydusić tylko jedno wielkie: wow. Na słuchawkach i zintegrowanym, dedykowanym wzmacniaczu od razu słychać piorunującą różnicę w jakości dźwięku: utwory są znacznie żywsze, posiadają bardziej „mięsisty” bas oraz szerzszą przestrzeń. Również na tanich kolumnach separacja w utworach nie kuleje, a muzyka zdaje się być „oczyszczona” z wszystkich niedociągnięć. Warto przestestować to rozwiązanie na swoich ulubionych zespołach i kawałkach, które znacie na pamięć. Jeżeli tam nie będzie różnicy, to gwarantuję, że artyści tacy jak Depeche Mode czy Pink Floyd zdecydowanie wbiją Was w fotel. Odtwarzaniem w Hi-Fi Tidal zdecydowanie zabija Spotify pod względem jakości. Tego typu abonament poleciłbym osobom, które lubią perfekcyjną jakość dźwięku z sieci i lubią małe sesje odsłuchowe wieczorami przy szklance alkoholu czy po prostu siedząc w wygodnym fotelu. Przyda się, naprawdę.
Baza utworów
Druga ważna rzecz po jakości, a może nawet tak samo ważna jak jakość dźwięku oferowana przez serwisy, to baza i katalog utworów. I tu bywa różnie.
Ciężko opisać co jest a czego brakuje, bowiem każdy słucha innej muzyki, jednak po kilku miesiącach używania na przemian Spotify i Tidala muszę stwierdzić, że oba programy idealnie się… uzupełniają. Dokładnie tak, to co jest na Spotify, nie istnieje na Tidalu, a to co znajduję na Tidalu nie istnieje w Spotify – i co teraz? Najlepiej będzie, jeżeli sprawdzicie sami, czego dokładnie brakuje i na tej podstawie zdecydujecie, którą z opcji wybrać. Nikt przecież nie lubi się frustrować widząc puste okienko wyszukiwania, prawda?
Nie ma jednak co się martwić. Tidal posiada tak samo ogromną bibliotekę, jak Spotify i zdecydowanie jest czego posłuchać: w każdym gatunku muzycznym.
Cena
Ceny Spotify oraz Tidala zaczynają się od kilkunastu a kończą na kilkudziesięciu złotych.
W przypadku Spotify, za standardowe konto Premium przyjdzie Wam zapłacić 19,99zł miesięcznie. Warto jednak sprawdzić promocje rodzinne i grupowe, bowiem wtedy usługa może wyjść o kilka złotych taniej.
Tidal Premium, czyli ten z wysoką jakością mp3, kosztuje dokładnie tyle samo, ile Spotify, czyli 19,99zł miesięcznie. Różnica widoczna jest dopiero wtedy, kiedy chcecie posłuchać muzyki w wysokiej jakości. Za Tidal Hi-Fi trzeba już zapłacić sporo więcej, bowiem 39,99zł miesięcznie. Uwierzcie jednak, że warto odżałować te kilka złotych.
Werdykt?
Wiem, że w tym miejscu powinien być zwycięzca, jednak tak naprawdę go nie ma i podejrzewam, że jeszcze długo nie będzie. Każdy z programów, zarówno Spotify jak i Tidal ma swoje minusy, które wychodzą na jaw prędzej czy później i zależą głównie od Waszych potrzeb i gustu. Twórcy obu platform pracują jednak w pocie czoła, aby dostarczyć Wam największego komfortu więc nie ma co się obawiać.
Tak jak wspomniałem wcześniej, Spotify ma to co Tidal, a Tidal ma to co Spotify: różnice można wyliczyć na palcach jednej ręki.
Komu więc warto zostawić pieniądze? Jeżeli zależy Wam na jakości dźwięku, to zdecydowanie wybierałbym Tidal – i to na dłużej. Jeżeli jednak muzyka, to tylko dodatek do Waszego dnia, a odsłuchy stają się jego tłem, to wydanie 20 złotych na Spotify nie powinno zaboleć.
ja preferuję Spotify ze względu na wygodny plan rodzinny, ale Tidal hifi to chyba lepsza opcja dla pasjonatów